Karma wraca

    Nie znam nikogo, kto lubiłby być robiony w bambuko. W konia. W wała. W ch...a. A od kiedy mieszkam tu, gdzie mieszkam, jestem - eufemistycznie rzecz ujmując - ofiarą dość częstych niedomówień i niedotrzymywania słowa. Nie urwałam się z choinki i doskonale wiem, że takie zachowanie nie jest domeną ludzi mieszkających tylko tutaj, jednak w moim ceperskim świecie pewne rzeczy byłyby nie do pomyślenia. A przynajmniej nie obeszłyby się bez konsekwencji, w tym prawnych. Nie jestem przyzwyczajona do takich standardów. Być może to kwestia wychowania, kultury, zasad, szacunku, które to wartości wielu ludziom chyba nie zostały wpojone w okresie dzieciństwa, a życie dorosłe jeszcze ich nie nauczyło. Być może to cecha, że tak się wyrażę, regionalna. Niemniej jednak za każdym razem podnosi mi się ciśnienie, gdy mam do czynienia z niesłownością i lekceważącym traktowaniem.

   Nie do przyjęcia jest dla mnie na przykład umawianie się w kwestiach zawodowych na pewne warunki, po czym w ostatniej chwili wprowadzanie kluczowych zmian. Niezwykle irytujące jest wielokrotne  przekładanie terminu wykonania określonej usługi, na którą jest się umówionym z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem. Za zwykłe chamstwo uważam brak informacji zwrotnej, którą się obiecało i ta druga strona czeka z niecierpliwością, po czym zostaje na lodzie. W moim systemie wartości danie komuś słowa jest święte. Tylko naprawdę tragiczne okoliczności są w stanie wytłumaczyć nagły zwrot akcji. Jeśli nie mogę się spotkać - dzwonię i wyjaśniam. Gdy wiem, że nie będę mogła czegoś się podjąć, nie czaruję, tylko mówię wprost. Jeżeli już się za coś zabieram, to robię to najlepiej jak potrafię, ponieważ nieetyczne jest branie wynagrodzenia za zwykły bubel. 

   W moim świecie, gdy notorycznie nawalasz, ciągnie się za tobą zła opinia jak smród za skunksem i raczej nie ma szans na szybką zmianę w tym zakresie. W dobrym tonie jest zawieranie umów pisemnych lub ustnych i ich respektowanie. Za błędy i nieprzestrzeganie ich zapisów płaci się i to niemałe pieniądze. Gdy spotykam się ze zwykłą bezczelną postawą, nie kładę uszu po sobie. Mówię, co myślę, choć starannie dobieram słowa. Nie będę kłamać, że jestem przeszczęśliwa, gdy czuję złość. Nie cierpię niesłownych ludzi! Nie jestem idiotką i nie działają na mnie tanie komplementy oraz czarowanie, mające przykryć czyjeś poczucie winy. Raz zawiedzione zaufanie jest bardzo trudno odbudować. Gdy więc moja współpraca źle się zaczyna, raczej są małe szanse na poprawę. Nie umiem się przemóc i ponownie uwierzyć.

   Człowieku, Fachowcu, Pracodawco, Potencjalny Szefie, bierzcie odpowiedzialność za swoje słowa. Nie róbcie z gęby cholewy. Zachowujcie się tak, jak sami chcielibyście być potraktowani. Poza tym pamiętajcie - karma wraca. Nigdy nie wiecie, kiedy będziecie potrzebowali czyjejś pomocy, usługi, pracy. Może mojej właśnie? Naprawdę wiele razy przekonałam się, że ludzkie losy przecinają się w zaskakujących okolicznościach. Czy będziemy potrafili spojrzeć sobie nawzajem w oczy bez uczucia zażenowania? Wiem, każdy popełnia błędy. Ale z każdej sytuacji można wyjść z twarzą. Tylko trzeba chcieć i trzeba mieć w sobie wewnętrzny kompas, wskazujący właściwy kierunek. I na tenże kompas od czasu do czasu spoglądać. Oprócz tego zdajcie sobie sprawę z tego, że naprawdę nie jesteście niezastąpieni. Dziś wy, jutro ktoś inny. Rynek pracy, krąg towarzyski, rodzina - zweryfikują, czy warto z wami utrzymywać jakiekolwiek relacje. Niejeden cwaniak przejechał się na swojej zawyżonej samoocenie i przerośniętym ego. 

   Rok temu życzyłam wszystkim fachowcom, żeby nadszedł czas, kiedy będą się prosić o robotę. Dziś ponawiam moje życzenie. Nie rzucam klątwy na tych, którzy w tym gąszczu chamstwa zachowują się przyzwoicie. Jeśli chodzi o pracodawców określonych branż, mieli lub nadal mają próbkę trudnych czasów, w których dobry lub jakikolwiek pracownik, jest na wagę złota. I pracownik taki nareszcie może zacząć się cenić. Ślepe przywiązanie do jednego miejsca odeszło w zapomnienie i obecnie, gdy komuś nie odpowiadają warunki pracy, zwyczajnie szuka sobie on innej oferty. Bez zbędnych sentymentów i oglądania się za siebie. 

   Jest takie stare, mądre przysłowie: "Jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie". Posyłam je do wszystkich notorycznych kłamców, niesłownych ludzi, zarozumiałych buców. Spotkajcie na swojej drodze wielu ludzi takich jak wy. I nie życzę powodzenia. Użerajcie się z nimi ile się da.

   

   

   

Komentarze

  1. PasjonatkaHistorii22 listopada 2021 15:01

    Zgadzam się z Panią w 100%. Najbardziej spodobało mi się to zdanie: "Nie jestem idiotką i nie działają na mnie tanie komplementy oraz czarowanie". Ostatnio też miałam taką sytuację, ktoś chciał mnie przekonać do zmiany decyzji rozmawiając ze mną pod włos, wykorzystać moją ambicę, jakby myślał, że jestem jakąś "idiotką", która nabierze się na to czarownie. Dzisiaj trzeba wiele odwagi i uporu, aby trzymać się własnego zdania. Jest Pani moją idolką�� Będę czekać z niecierpliwością na kolejne wpisy��

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za miłe słowa. To prawda, że trzeba mieć w sobie dużo siły i odwagi, by nie dać się pożreć w dżungli ;)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty